Uff... chwila, żeby usiąść przed komputerem, dzieci śpią, a ja nie :-)
Obecny tydzień mija nam, rodzicom, na nadrabianiu zaległości kulturalnych, co skutkuje tym, że codziennie wieczorem wychodzimy z domu. Sami. Razem lub osobno, ale bez dzieci. Wiem :-) sama nie mogę w to uwierzyć i upajam się tymi wyjściami, po każdym z nich stając się lepszą matką.
No, a w międzyczasie był Dzień Matki, przecież.
Podobno 80% procent matek chciałoby w prezencie z okazji ich święta dostać dzień bez dzieci. Nie, ja nie będę w tej okrutnej większości. Dzień Matki należy spędzić z dziećmi, być dla nich miłą i świetnie się bawić oraz dużo uśmiechać. Bułka z masłem.
Żeby nabrać trochę wigoru, postanowiłam zacząć od porannej kawy wypitej w samotności (jedynie 10 minut, dla nabrania rozpędu). Jednak Córka Najmłodsza wyszła z założenia, że w Dzień Matki wstaje z Mamą. Trudno, napijemy się tej kawy razem. Starszaki śpią. Jest nieźle. A jeszcze lepiej, kiedy tuż po kawie do kuchni wbiega Syn z prezentem, wstał jedynie po to, żeby mi go dać i wrócił do łóżka. Pięknie, prawda?
To będzie piękny dzień. Mimo pogody za oknem, mimo kłótni przy śniadaniu, mimo tego, że przy drugim wstaniu z łóżka Syn pomylił nogi i wyciągnął najpierw lewą... Damy radę. Córka Najmłodsza zasnęła. Potrzebuję tych 10 minut ciszy, żeby mejla wysłać. Starszaki zrozumieją, na pewno. Chyba, że akurat mają jakiś problem... a potem kolejny, a później jedno drugiemu zrobi na złość, niechcący... "maaaaaaaaamooo..." Dobra. Mejl poczeka, przecież jest Dzień Matki.
Tylko dlaczego akurat w Dzień Matki musiał zepsuć się rowerek? Przecież pada, są kalosze i można było, w drodze do przedszkola jeździć przez kałuże! "Nie! Nie chcę w nich skakać!" "Nie! Nie chcę na jej rowerku! Nic nie chce!" !!! Hmm... trudno, zdarza się.
Może popołudnie będzie lepsze. Zakupy. "Mamo, siku!" Peleryna, spodnie na szelkach przeciwdeszczowe, spodnie kolejne... udało się. Dobrze, że Najmłodszej deszcz nie straszny. Do czasu... A czasu jakby coraz mniej, bo przecież obiad, bo mamę musimy odwiedzić, po drodze Syna odebrać z przedszkola. "Ale musiiiiimy do babci?" Tak, musimy i chcemy, bo w Dzień Matki spędzamy czas z mamą i jest miło!
Chyba, że któraś z Córek znowu się przewróci, a inna jest zmęczona, ale nie chce spać, a Synowi w przedszkolu nie poprawił się humor, a do tego siostra zjadła JEGO ciastko, które miało czekać w samochodzie, za to on jej na złość krzyknie prosto w ucho, a to przecież boli, a jak boli to się płacze i trzeba na ręce i nie ważne, że Najmłodsza Córka też właśnie teraz musi być na rękach, a w ogóle to buty miały być ładne, a nie te brzydkie więc "dlaczego ubrałaś mi te brzydkie?!"
Tata. Uf. Dobrze, że do Babci jedzie z nami Tata. Tata pomógł wybrać dzieciom prezent dla Mamy, który Mamę ucieszył i rozśmieszył :-)
"Mamo, a wiesz co jest napisane na tej koszulce? NIEEE MAAA LETKO!"
Nie ma. Nikt nie mówił, że będzie.
A jednak żadne inne święto nie cieszy tak, jak Dzień Matki. Nawet urodziny.
I w ogóle nic nie cieszy tak jak bycie Matką. Nawet, jeśli nie ma letko :-)
Co prawda jestem "pojedynczą" mamą narazie ale tekst świetny i mocno bliski...😊
OdpowiedzUsuń:-) myślę, że podobne doświadczenie może być bliskie wielu rodzicom, bez względu na ilość posiadanego potomstwa...
OdpowiedzUsuń