Kolejny Slot za nami. Dzieciaki, jak zwykle zachwycone, rodzice, jak zwykle, zmęczeni i szczęśliwi, że dali radę ogarnąć czeladkę i coś z tej imprezy uszczknąć dla siebie. Slot nam zawsze funduje mieszankę emocji: radość z przygody spania pod namiotem i wyzwania związane z polowymi sanitariatami, radocha z przebywania ze znajomymi i zmęczenie dziecięcą wrzawą, przyjemność bywania na koncertach, wykładach, filmach, teatrach i kłopoty z niedoborem snu :-)
Jednak nic, ale to absolutnie nic, nie przebije slotowej atmosfery. Przez te pięć dni zawsze czujemy się w Lubiążu jak u siebie, co roku odwiedzamy stałe punkty programu i za każdym razem odkrywamy coś nowego. Ja w tym roku (po siedmiu wizytach na festiwalu!) odkryłam scenę teatralną, nareszcie! Nigdy nie mogłam do niej dotrzeć, tym razem, jak już dotarłam, trudno było ją opuścić ;-)
Zdałam sobie, w międzyczasie sprawę, że kiedy piszę o Slocie na blogu, czy na facebooku, mówię o nim w kontekście warsztatów chustowych i moich dzieci, a to wcale nie jest impreza dla dzieci. Nie powstała z myślą o rodzinach z dziećmi. Nadal my, rodziny, nie jesteśmy bezpośrednią grupą docelową. Jest nią młodzież, młodsza i starsza, ucząca się i pracująca, ale jednak młodzież. Pierwsze przyjeżdżające tam dzieci były dziećmi organizatorów i Slotowych weteranów. Wiadomo, robimy Slot od lat, rodzą się dzieci, więc robimy go nadal i zabieramy je ze sobą. Szybko się okazało, że maluchy świetnie się w tej imprezie odnajdywały więc przyjeżdżało więcej rodziców z dziećmi, nocowali na kwaterach w Lubiążu, później wyznaczono dla nich mały fragment pola namiotowego, a dla rodziców, którzy byli zaangażowani z slotowe działania lub mieli potrzebę oddechu, zorganizowano przedszkole, w którym mogły przebywać małe dzieci. W takiej formie zapamiętałam moją ostatnią studencką tam wizytę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po latach wróciłam z dwójką dzieci i zastałam: zupełnie oddzielne rodzinne pole namiotowe, duży namiot z kafejką dla rodzin i możliwością wypożyczania gier, huśtawki, hamaki, mini placyk dla niemowlaków, a wszystko tak sprytnie umieszczone w slotowej przestrzeni, że rodziny i młodzież dokładnie tak samo korzystają z festiwalu, ale każdy ma swoje odrębne miejsce do spania i odpoczynku. Marzenie.
Slot nadal jest imprezą dla młodzieży, robiony głównie z myślą o niej. Jak to się dzieje, że coraz więcej przyjeżdża tam rodzin z dziećmi? Przyjeżdżają rodzice, bo dobrze się bawią, ale często też motywują ich do przyjazdu dzieci, które nie uznają wakacji bez Slotu?
Pisałam kiedyś, że lubię Slot za to, że traktuje dzieci poważnie. Oprócz tego nie tworzy sztucznych podziałów na to co dziecięce i dorosłe. Tak, jest przestrzeń dla rodzin i trochę spokojniejsze miejsca dla maluchów, co daje możliwość oddechu dzieciom i rodzicom, ale dzieci są wszędzie pełnoprawnymi uczestnikami (oczywiście nie wpuszcza się ich na filmy i spektakle z elementami przemocy, ale nie ma miejsc z założenia dla nich niedostępnych).
Mam wrażenie, że magnesem przyciągającym dzieci jest właśnie równouprawnienie, to wymieszanie dzieci z dorosłymi i możliwość bycia i robienia wielu rzeczy razem. Dorośli prowadzą warsztaty, uczestnikami są dorośli i dzieci, na równych prawach, dorośli robią, dzieci naśladują. To takie... pierwotne, prawda? Kiedyś każdy malec obserwował rodziców w codziennych obowiązkach i w nich uczestniczył, dziś na co dzień nie jest to możliwe, za to serwuje się dzieciom masę zajęć tylko dla nich, przez co pogłębia się podział na to co dziecięce i dorosłe, osobno. Na Slocie ten podział znika i aż miło się patrzy na dzieci wmieszane w dorosły tłum, dzieci robiące z rodzicami machiny latające, czy uczące się u boku dorosłych, podstaw rycerstwa.
W tym roku, dla przykładu, dla Córki Średniej hitem okazały się warsztaty Slot Dziennik, prowadzone przez mamę artystkę i jej dwie córki. Każdy robił książkę-dziennik ze Slotu, każdy wedle swojej miary i możliwości, Córka Najmłodsza uwolniła pokłady swojej kreatywności i storzyła piękną historię "Gdzie jest królik", którą dała tacie w prezencie urodzinowym. Syn Najstarszy niestrudzenie uczył się rycerstwa, razem z dużymi facetami i małymi chłopakami, co dzień brał też udział w rycerskich bitwach, uczył się jazdy na desce na rampie, ale mieliśmy też okazję wspólnie stworzyć mały helikopterek. Oboje próbowali swoich sił na skimmboardzie, oboje też angażowali się w wydeptywanie drzewa dla Puszczy Białowieskiej, pisali swoje marzenia na "ścianie marzeń", wspierali organizacje pomocy zwierzętom i ludziom. Cudnie było pójść z Córką Średnią na teatr dla dzieci i dorosłych i wspólnie tańczyć pod sceną folkową. Córka Najmłodsza wszędzie była z nami, obserwowała i chłonęła, pełna zachwytu.
Rzecz jasna, nie każda aktywność jest dla dziecka w każdym wieku. Córka Najmłodsza mogła jedynie być obok, starsze dzieci, w niektórych pracach potrzebowały naszej pomocy, a każde z nich jest za małe, np. na kowalstwo artystyczne. Za to syn znajomych, parę tylko lat starszy, samodzielnie wykuł dla mamy piękne serce. Wiadomo, że z roku na rok, im dzieci starsze, tym więcej będą w stanie zrobić, coraz mniej będą potrzebowały naszej pomocy, choć nadal wiele będziemy mogli robić razem. Pewnie coraz później będą chodziły spać i coraz więcej koncertów będziemy słuchać razem.
Aż przyjdzie dzień, że dzieci pojadą na Slot zupełnie samodzielne i niezależne. Może zaangażują się w wolontariat? Postawią namiot na tym drugim trawniku i przywiozą swoich znajomych. Przeczytają informator, wybiorą filmy, teatry, warsztaty, na które będą przychodziły też jakieś maluchy. Moje dzieci kiedyś będą grupą docelową. Na to liczę. Kiedyś będą miały naście lat i wśród oferty różnych letnich imprez i festiwali będą miały ten swój ukochany, dobrze znany, dobrze kojarzony. Festiwal, na którym oprócz przeróżnych muzyki znajdą warsztaty, filmy, wykłady, teatr, inicjatywy społeczne, rozmowy i przekonanie, że w miejscu, w którym nie można pić alkoholu i zażywać narkotyków, przebywa masa młodzieży zaangażowanej, myślącej i dobrze się bawiącej.
Kocham Cię, Slocie!
Super napisane! Sama prawda :)
OdpowiedzUsuń